Jest Pani autorką ponad 30 książek dla dzieci, jednak Pani pierwsza książka skierowana była do dorosłych. Co sprawiło, że postanowiła Pani pisać dla najmłodszych czytelników?
Moja pierwsza książka była monografią opisującą problem otyłości i przedstawiała wyniki prowadzonej przeze mnie wraz z zespołem terapii według autorskiego programu. Druga pt. Narzeczeństwo, małżeństwo, rodzina. Rozwód? dotyczyła, jak sam tytuł wskazuje, związków partnerskich, ich ewolucji w miarę podejmowania nowych zadań i ról wraz z założeniem rodziny. W tym czasie w Instytucie Psychologii Uniwersytetu Gdańskiego wykładałam m.in. psychologię rodziny, wychowawczą, rozwojową i techniki terapeutyczne. Równolegle pracowałam z dziećmi i rodzinami w poradni zdrowia psychicznego. Nauczanie studentów wymaga pogłębiania i porządkowania wiedzy teoretycznej oraz ilustrowania jej praktycznym doświadczeniem zdobywanym w codziennych sesjach z klientami. W terapii obserwowałam najczęstsze kłopoty, z jakimi borykały się rodziny. Wiele problemów wynikało z nieumiejętności rozmawiania i słuchania się nawzajem. Skąd ludzie mają umieć komunikować się ze sobą? Musieliby się czuć pewnie, nie drżeć na myśl o opinii zewnętrznej i spójnie przekazywać to, co myślą, co mówią i jak się zachowują. Wówczas nie baliby się słuchać, umieliby więc dochodzić do porozumienia. Ten brak umiejętności przekazywany jest z pokolenia na pokolenie. Jak temu zaradzić? Nie ma takich przedmiotów w szkole, a szkoda, bo to najważniejsza kwalifikacja niezbędna na każdym życiowym kroku. Ważną zmianą jest to, że rodzice stają się coraz bardziej świadomi doniosłości swojej roli i chcą się uczyć nowych rzeczy, sięgają do książek, uczestniczą w warsztatach, oglądają wartościowe filmy instruktażowe. Książki adresowane do dzieci i zarazem do rodziców mogą pomóc w przekazywaniu najważniejszych wartości, jak być miłym, życzliwym, serdecznym człowiekiem, dobrym przyjacielem. Pomagają w wychowaniu, stając się antidotum na wszechobecną w mediach sensację, opierającą się na przemocy słownej i fizycznej, pokazującą najczarniejsze strony ludzkich zachowań. Nawet jeśli prezentowane zło w rzeczywistości występuje rzadko, to jest, niestety, na ekranie demonstrowane w wyolbrzymionej postaci niezwykle często (równolegle w wielu kanałach przekazu), a tym samym sprawia wrażenie codziennej normy i staje się wzorem do naśladowania. Obrzydliwe obrazy wypełniają wyobraźnię dziecka, tworząc poczucie zagrożenia i nieufności, ale nie tylko dziecka… Dorośli dużo bardziej niż 25 lat temu boją się kradzieży dzieci, zabójców czy ciemności. Ich umysły wypełniają horrory i widoki bestialskiej przemocy. To tylko filmy, można powiedzieć. Tak, ale one kształtują świadomość. Badania pokazują, że 60% powszechnej wiedzy pochodzi z filmów. Jaką wartość ma ta wiedza?
Gdzie szukać łagodności, dobrych wzorów przyzwoitych zachowań? Rodzice nierzadko mówią o tym, że czują się osa...