Wszyscy mamy jeszcze żywo w pamięci ten obraz: zamknięte szkoły, boiska i place zabaw. Kilka miesięcy życia w dystansie społecznym, konieczność przestrzegania zakazów i nakazów, eksperyment w formie zdalnej nauki, nieustanny kontakt z rodziną – bliski i wspierający albo frustrujący i przemocowy. Huśtawka nastrojów, bunt, irytacja, napady paniki, nuda i poczucie beznadziei. Wszystko spowodowane zamknięciem w czterech ścianach, brakiem kontaktu z rówieśnikami, zmieniającą się atmosferą w domu. Już na początku epidemii specjaliści uprzedzali, że dzieci i nastolatkowie, których codzienność uległa tak radykalnej zmianie, muszą zmagać się z zupełnie nową rzeczywistością i często nie są w stanie właściwie jej interpretować ani się w niej odnaleźć.
Potwierdzały to jedne z pierwszych badań: młodzież skarżyła się na brak żywego kontaktu z rówieśnikami i przyjaciółmi (80%), niewychodzenie z domu (62%), brak możliwości uprawiania sportu (42%) i nudę (50%), przeciążenie materiałem szkolnym (63%), lęk o utratę pracy przez najbliższych (57%), że izolacja może trwać bardzo długo (73%), o swoje zdrowie (25%) i o to, czy nie zabraknie dla nich lekarstw i opieki medycznej (54%)1. Dowodów na zachwianie dobrostanu psychicznego uczniów również dostarczyły dwa czerwcowe raporty2:
- Raport Polskiego Towarzystwa Edukacji Medialnej, Fundacji „Dbam o Mój Zasięg” i Fundacji Orange. Badanie – na podstawie którego powstał raport i w którym wzięli udział uczniowie klas VI–VIII i szkół ponadpodstawowych (1284 osoby), nauczyciele (671 osób) i rodzice (979 osób) – wykazało, że: gorzej psychicznie czuje się prawie połowa uczniów, choć niemal co piąty ankietowany uczeń (17,2%) przyznał, że w porównaniu z czasem sprzed pandemii psychicznie i fizycznie czuje się trochę lub dużo lepiej.
- Raport „Edukacja zdalna w czasach COVID-19” – powstał na Wydziale Pedagogicznym Uniwersytetu Warszawskiego na podstawie badania 2961 nauczycieli i dyrektorów szkół oraz 1217 uczniów – dowodzi, że wśród uczniów widoczne są wyraźne symptomy nadużywania mediów cyfrowych. Przemęczenie, przeładowanie informacjami, niechęć do korzystania z komputera i internetu oraz rozdrażnienie z powodu ciągłego używania technologii informacyjno-komunikacyjnych to jedne z tych rzeczy, które mogły przełożyć się na ich dobrostan psychiczny.
Z takimi doświadczeniami w związku z panowaniem epidemii wirusa SARS-CoV-2 uczniowie powrócili do swoich szkół. Czy będą w nich funkcjonować tak, jak dawniej? Czy doszło do naruszenia ich dobrostanu psychicznego? A może dosięgnie ich fala zaburzeń psychicznych, z całą paletą objawów porównywanych przez specjalistów do stresu pourazowego?
POLECAMY
Czego możemy się spodziewać?
Nie wszyscy młodzi ludzie skonfrontowani z nową rzeczywistością czasu epidemii ujawnią psychiczne objawy potraumatyczne i będą potrzebowali pomocy czy wsparcia innych. Część poradzi sobie sama, wykorzystując własne zasoby konieczne do sprostania sytuacjom trudnym. Można jednak przewidywać, że pojawi się też szereg kryzysów psychicznych oraz zaburzeń adaptacyjnych, trudności związanych z koniecznością ponownego przystosowania się do szkolnego życia i znoszenia pewnych ograniczeń, które będą z tego wynikać. Może się też okazać, że wsparcia nauczycieli i szkolnych specjalistów będą potrzebowali uczniowie, którzy wcześniej tego wcale nie wymagali.
Psycholodzy ostrzegają, że psychiczne symptomy stresu po epidemii będą się pojawiać w okresie od trzech do sześciu miesięcy po jej ustaniu i mogą się utrzymywać nawet do kilku lat. Wtórują im psychiatrzy, twierdząc, że skutkiem koronawirusa będzie kolejna pandemia: znaczący wzrost zapadalności na zaburzenia psychiczne, nie tylko dorosłych, lecz także dzieci i młodzieży. Większa zapadalność będzie prawdopodobnie dotyczyła zaburzeń lękowych, zaburzeń nastroju i depresji, czyli schorzeń związanych w dużym stopniu z przewlekłym stresem, niepokojem i stanem osamotnienia.
Trzeba zatem być przygotowanym na wszelkiego rodzaju zachowania i stany, które mogą pojawić się u uczniów, typu:
- zaburzenia zachowania, w tym regresja, czyli powrót do zachowań właściwych dla wcześniejszych etapów rozwojowych, zachowania buntowniczo-agresywne, w tym autoagresja, kompulsywne jedzenie, sięganie po alkohol, papierosy i inne substancje psychoaktywne;
- zakłócenia w funkcjonowaniu poznawczym, problemy z koncentracją uwagi, pamięcią;
- obniżona motywacja do wysiłku, unikanie obowiązków szkolnych, jak również aktywności, które w przeszłości sprawiały radość;
- psychiczna niestabilność, drażliwość, nerwowość, wybuchowość, „nieadekwatne” reakcje emocjonalne, skłonność do impulsywnych działań i decyzji;
- wzmożony poziom lęku;
- krytyczny stosunek do innych;
- depresja.
Rzecz jasna, liczba tych zaburzeń, ich nasilenie oraz czas trwania będą się wiązać z indywidualną podatnością danej osoby na czynniki stresogenne. Pamiętajmy jednak, że odporność psychiczna dzieci i młodzieży to towar deficytowy. Jeszcze przed epidemią aż 40% nastolatków cierpiało na jakąś dolegliwość psychiczną lub somatyczną. Ponad 4% chorowało na kliniczną depresję, co piąty miał stany depresyjne, co trzeci odczuwał w szkole stres, co druga nastolatka niemająca nadwagi odchudzała się, a pod względem samobójstw nieletnich jesteśmy na drugim miejscu w Europie. Wielu z nich powróciło z tymi problemami do swojej szkoły, a obecna sytuacja może je jeszcze nasilać.
Co możemy zrobić?
Szkołę po epidemii będą tworzyli nauczyciele, uczniowie i rodzice, trzy społeczności zmagające się z własnymi problemami i obciążeniami poepidemicznymi. Ale to dorośli mają większe szanse na uzyskanie profesjonalnego wsparcia medycznego. Dziś w Polsce jest ponad 4 tys. lekarzy psychiatrów zajmujących się właśnie nimi i tylko 416 psychiatrów dziecięcych oraz 686 specjalistów w dziedzinie psychologii klinicznej – na 7 mln dzieci. Dlatego tak ogromnie ważna jest pomoc psychologiczna świadczona uczniom na terenie szkoły. Rozumiana jako pomoc doraźna, opiekuńcze i życzliwe działanie „tu i teraz”, bieżące reagowanie na potrzeby uczniów i pojawiające się problemy w celu redukcji symptomów i przywrócenia równowagi psychicznej.
Jeśli w szkole nadal będzie dominowało nastawienie na realizację programu i wyniki, presja ocen i kultura „musisz” – to nie ma co mówić o pomocy uczniom w uporaniu się z traumą, jakiej doświadczyli w czasie epidemii. Wtedy szkoła, zamiast być miejscem wsparcia, będzie dla nich środowiskiem podwójnie stresogennym, wręcz toksycznym. By tego uniknąć, trzeba zadbać o fundamenty emocjonalne, bo szkoła ma być „dla ucznia” i na pierwszym miejscu stawiać dziecko z jego potrzebami. Dawanie lub budowanie wsparcia emocjonalnego/psychicznego oznacza więc wszelkie działania podejmowane w oparciu o relację interpersonalną po to, by stworzyć takie warunki i okoliczności, w których wspomagany uczeń będzie mógł lepiej wykorzystać swoje zasoby psychiczne i przezwyciężyć trudności. Innej drogi...