Odkąd pamiętam, każdy mój mistrz powtarzał, a i w mądrych książkach czytałam, jak ważne jest, by nauczyciele jednej szkoły współpracowali ze sobą w imię wzajemnej odpowiedzialności (za powierzone im dzieci i młodzież, za efekty pracy) oraz ogólnie przyjętych zasad, również tych wyznaczonych prawem oświatowym, mimo różnych światopoglądów, doświadczenia i kompetencji zawodowych, sympatii i antypatii. Czy ta, jakże słuszna teoria, nie mija się przypadkiem z praktyką? Mam wrażenie, że tak. Nauka partnerstwa, kooperacji, pracy zespołowej i współpracy w atmosferze zdrowych relacji i wsparcia wciąż jest w szkole towarem deficytowym i przychodzi nam z wielkim trudem.
Obowiązujący model pracy pedagoga zakłada pełnienie przez niego bardzo wielu funkcji: organizacyjnej, inspirującej, doradczej i koordynującej zindywidualizowane czynności opiekuńczo-wychowawcze szkoły skupiające się na działaniach profilaktycznych, terapeutycznych, poradnictwie oraz współpracy z instytucjami zewnętrznymi wspierającymi działania szkoły. Większość tych zadań nie może być zrealizowana bez współdziałania z nauczycielami. I na tym właśnie polu dochodzi do sytuacji niweczących ideę współodpowiedzialności i współpracy, jaka bezapelacyjnie opiera się na komunikacji.
Tak się rodzi zawodowa samotność pedagoga
Statystyki podają, że pedagoga szkolnego zatrudnia niecałe 50% spośród 22 tys. szkół, w których uczy się 4,6 mln dzieci i młodzieży....