W perspektywie najbliższych miesięcy (bo już od nowego roku szkolnego 2017/2018) i lat polską szkołę czekają spore zmiany. Zgodnie z reformą oświaty, w miejsce obecnie istniejących szkół wprowadzone zostaną:
- ośmioletnia szkoła podstawowa,
- czteroletnie liceum ogólnokształcące,
- pięcioletnie technikum,
- dwustopniowe szkoły branżowe,
- szkoły policealne.
Gimnazja mają zostać zlikwidowane. To wzbudza najwięcej emocji u nauczycieli, rodziców i uczniów, bo tylko niektórym placówkom uda się przekształcić w szkoły podstawowe, pozostałe po prostu znikną.
W konsekwencji przekształceń struktury szkół zmieni się również podstawa programowa kształcenia i – co za tym idzie – ramowe plany nauczania. To spowoduje, że szczególnie nauczyciele „przedmiotowcy” z mniejszych szkół, aby mieć etat, będą musieli dojeżdżać do wielu placówek. Pojawią się zapewne jeszcze i inne – mniej lub bardziej nagłośnione – elementy reformy. Innymi słowy, czekają nas spore zmiany.
A z większością dużych zmian jest jak z remontem – w krótkiej perspektywie czasu burzy się ściany, pojawia się męczący pył i wszechobecny nieporządek. Często przychodzi zwątpienie, czy to wszystko ma jakikolwiek sens, a także pragnienie, aby nic nie ruszać i żeby znowu było po staremu. Taki stan rzeczy jest...