Normalnie, czyli jak?

Potencjał neuroróżnorodności

Każdy człowiek ze spektrum powinien mieć szansę na „normalność” rozumianą jako szczęście i możliwość decydowania o sobie. Dlaczego tak się nie dzieje? I dlaczego powinno się dziać?

W czasach, gdy byłam studentką pedagogiki specjalnej, słowem powracającym jak bumerang na wielu wykładach i ćwiczeniach była „normalizacja”. Już wtedy naukowcy, specjaliści, ale być może przede wszystkim rodziny osób z różnego typu niepełnosprawnościami dostrzegały problem braku lub istotnego ograniczania możliwości prowadzenia normalnego życia przez osoby, których rozwój potoczył się innymi niż najpowszechniejsze ścieżkami. Pamiętam ogromne liczby artykułów i książek, które dotyczyły tego tematu. Zwracano uwagę na to, że „normalizacja” z jednej strony ma oznaczać podejmowanie działań zmierzających do tego, by osoba niepełnosprawna uzyskała jak najwięcej kompetencji osób sprawnych, z drugiej – de facto podnoszono po prostu elementarne prawa człowieka w kontekście osób niepełnosprawnych. Minęło prawie 20 lat. I chociaż w przestrzeni społecznej pojawiły się głosy „rzeczników” różnych grup osób niepełnosprawnych, chociaż wiedza na temat psychologii rozwoju człowieka zmieniła się diametralnie, wciąż pozostajemy w obszarze myślenia o „normalizacji”, a nie „normalności”. 

Normalnie, czyli jak?

W tym miejscu chcę postawić jednak pytanie: co to znaczy „normalność”? Jeżeli jako normę przyjmiemy statystyczną większość, wówczas żaden człowiek odmienny rozwojowo nie będzie statystyczną większością. Zatem nie będzie realizował swojego życia w sposób powszechnie, przez większość, uznany za normalny. Jeżeli jednak spojrzymy na to zagadnienie od strony możliwości realizacji własnych potrzeb, okaże się, że całkowicie powszechne, niezależnie od stylu i wzorca rozwojowego, jest po prostu pragnienie bycia szczęśliwym i możliwie autonomicznym człowiekiem. Oba te pojęcia mają charakter niemalże filozoficzny, jednak nie rozpatrując ich – w kontekście życia osób w spektrum autyzmu – odrzucamy to, co stanowi właściwie istotę człowieczeństwa. 
Kiedy spotykam się pierwszy raz z rodzicami dziecka ze spektrum autyzmu, zwykle zadaję pytanie, czego oczekują, w jaki sposób myślą o przyszłości swojego dziecka. Podobne pytanie zadaję nauczycielom, specjalistom – co myślą o swojej pracy w kontekście przyszłości młodego człowieka, którego przyszło im prowadzić przez meandry edukacji i wychowania. Bardzo często od rodziców słyszę, że chcieliby, żeby ich dziecko stało się szczęśliwym człowiekiem. Od nauczycieli, specjalistów – że dążą do tego, by ich uczeń/podopieczny stał się samodzielnym człowiekiem. Kiedy jednak zaczynamy drążyć temat… Okazuje się, że wyznacznikiem szczęścia jest ukończenie szkoły, nauka czytania i pisania, zdobycie „jakiegoś zawodu”, czasem studia, czasem partner życiowy, najczęściej: „Wie pani, żeby mógł/mogła żyć tak, jak normalni/zdrowi ludzie”. W rozmowach z nauczycielami wyznacznikiem samodzielności stają się...

Pozostałe 90% treści dostępne jest tylko dla Prenumeratorów

Co zyskasz, kupując prenumeratę?
  • 10 wydań magazynu "Głos Pedagogiczny"
  • Dostęp do wszystkich archiwalnych artykułów w wersji online
  • Możliwość pobrania materiałów dodatkowych
  • ...i wiele więcej!

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI