Pojedyncze sprawozdania o charakterze ewaluacyjno-refleksyjno-statystycznym stanowią dla dyrektora materiał do pełnego zobrazowania całorocznej działalności szkoły; są też istotnym elementem wyjścia do dobrego przygotowania się w kolejnym roku. Dla nauczyciela takie podsumowanie jest w pewnym sensie zawodowym rozliczeniem się z samym sobą, z posiadanych kompetencji i kwalifikacji, predyspozycji i preferencji zadaniowych. A te, jak wiadomo, nie są identyczne u wszystkich pedagogów i wychowawców. Każdy ma przecież własny styl pracy, a sfery, w których podejmuje działania, splatają się i wzajemnie przenikają do tego stopnia, że nieraz trudno je od siebie oddzielić. Tym bardziej, że zapisy określające ich zadania, a znajdujące się w różnych rozporządzeniach ministra edukacji, nie zamykają drogi do przydzielania im oraz realizowania z własnej inicjatywy również innych zadań, na co wskazuje stosowane w tych przepisach sformułowanie „w szczególności”.
Respektowanie tej oczywistości łączy się ściśle z mentalnym podejściem do wykonywanego zawodu oraz samej sprawozdawczości. Nauczyciele nie lubią pisania sprawozdań. Często powtarzają jak mantrę, że potwór biurokracji jest zmorą naszych szkół, zwłaszcza dla osób twórczych, które chciałyby poświęcać czas na skuteczną pracę z dziećmi, zamiast tworzyć zbędną – ich zdaniem – papierologię. Jest w tym sporo racji. Jednak każda profesjonalnie wykonywana praca, a szczególnie pedagogiczna, najpierw wymaga planowania, a następnie podsumowania, czyli rozliczenia się z realizacji powierzonych zadań....